Oczywiście owa inicjatywa nie musi być udana. Może się nie udać. Zobaczymy. Zależy tutaj wiele od mojej samodyscypliny i postanowienia. Więc się tutaj, na miejscu dyscyplinuję i samoustanawiam. Niech będzie. Niech się dzieje.
A tak swoją drogą, to dzisiaj jest trudny dzień. Taki niby normalny i podobny do innych, ale jednak jakoś tak trudny. I nie chodzi tutaj o moje normalne, codzienne zadania, zajęcia, sesje, spotkania, obowiązki rodzinne, i inne. Chodzi raczej o wkradające się zwątpienie w sens moich długoterminowych działań. Cóż na to poradzę? W końcu jestem tylko człowiekiem, ze swoimi słabościami i ułomnościami i właśnie dzisiaj daję sobie prawo do tego, żeby zwątpić, spuścić głowę i patrzeć w podłogę nieco dłużej i bardziej intensywnie niż to robię na co dzień.
Myślę sobie, że zwątpienie to rzecz ludzka i jakoś mi dzisiaj do tej rzeczy wyjątkowo blisko i niejako ‘at home’, w domu. To moje zwątpienie, niczyje inne. To mój chwilowy brak kierunku, a może raczej chwiejność kierunku obranego. To trochę jak ze statkiem na morzu. Ma swój ustalony kurs i płynie ku niemu nieustannie, ale czasem jakaś fala nim szarpnie i rzuci i z kursu zepchnie po to tylko, żeby mógł na ten kurs jeszcze pewniej i z większą determinacją powrócić. Tak sobie myślę…
Z drugiej strony… Czy ja przypadkiem sam siebie nie próbuję przekonać???