…psychotropy. I nie odnoszę się tutaj do tych wszystkich, którzy psychotropów potrzebują. Wiem, że robią one całkiem niezłą robotę w mózgach tych, którzy inaczej nie mogą normalnie funkcjonować. Na szczęście nie muszę ich jeszcze brać, ale dzisiaj, nie tak dawno temu, poczułem się jak bym wziął zbyt dużą dawkę i doświadczył zwidów i halucynacji godnych dobrego „kwacha”.
Leżąc sobie ze swoim prywatnym szczeniakiem na podłodze, starając się wyjść z kolejnego wirusa, w którego popadłem 2 dni temu słyszę, jak ktoś konkretnie krzyczy przed moim domem śpiewając „Przybieżeli do Betlejem”. Jaja, nie? Nie ściemniam. Od razu zadałem sobie pytanie w duchu, czy aby wszystkim kupiłem prezenty – natychmiast trzeba je zapakować!!! Pobiegłem do barku i chciałem wyjąć opłatek, ale zapomniałem, że nie trzymam takich rzeczy w domu.
Niewiele myśląc walnąłem lufę na otrzeźwienie, ale hałasy nie ustawały. Po jasnym określeniu, że jednak cały ten zgiełk nie dochodzi z mojej głowy postanawiam się zatrzymać i wsłuchać. I co słyszę? Śpiew kilku osób – dzieci i dorosłych – przy akompaniamencie gitary i klawiszy na baterie. Jak bym się cofnął w czasie i wypił zbyt wiele miodu pitnego zagryzając karpiem i krztusząc się ośćmi przy ateistycznej wieczerzy wigilijnej.
Napiszę krótko: wyglądając przez okienko w drzwiach zobaczyłem komplet trójki dorosłych i czwórki dzieci w pełnym rynsztunku przebieralnianym – Pani miała nawet kapelusz kowboja co, jako jedyny element, odbiegało od normy modowej Betlejem czasów chrystusowych, ale uznałem to za element łączenia kultur i realizację ideału wielokulturowości w praktyce i przeszedłem nad tym do porządku dziennego. Cała grupa mocno śpiewała i nie bardzo chciała skończyć nadając zwrotkę za zwrotką. Cóż było robić? Przecież bezsensem było tłumaczyć, że musiały im się daty w wehikule czasu DeLorean DMC-12 popieprzyć.
Poprosiłem żonę, żeby ogarnęła towarzystwo słodyczami, co niezwłocznie zrobiła, bo mi zabrakło umiejętności społecznych oddzielenia wizji od rzeczywistości, po czym spokojnie wróciłem do odmierzania kolejnej dawki leku.
Ot, taka historia autentyczna. Jedyne, czego żałuję to tego, że nie udało mi się, będąc w szoku, nagrać szopki na telefon…..
Może następnym razem.
BJ
Sprawdziłem. Jak na moje kilogramy dawka powinna być OK…