Dziesięcioletni syn LeBrona Jamesa (Junior) jest już rekrutowany do college’u. Nikt nie chce odpuścić złotemu dziecku koszykówki z takimi genami możliwości zarobienia na nim milionów dolarów. O dolary przecież chodzi, o nic innego. To wręcz fantastycznie, że dzieciak ma z bani walkę o uczelnie – to one będą teraz zabijać się o niego. Takie dziesięcioletnie, cudowne dziecko koszykówki.
A gdzie w tym wszystkim dzieciństwo? Być może oczywiście chłopak kocha koszykówkę, wcale temu nie zaprzeczam, ale nikt mnie nie przekona do tego, że nie czuje i nie będzie odczuwał ogromnej presji, jakiej celem będzie. Być może tego po prostu nie udźwignie, jak już niejednemu się zdarzyło. Wiele złotych dzieci nie wytrzymało tego, co robili im dorośli w postaci parcia na szkło i skończyło bardziej lub mniej rozpaczliwie, ale jednak zawsze jakoś niezbyt dobrze dla tych dzieci.
Przypomina mi się tutaj bardzo fajna książka, którą polecam wszystkim rodzicom – „Pod presją” Carla Honore. Bardzo dobrze opisuje nasze dzisiejsze wariactwo, które pakujemy w nasze dzieci ze strasznym skutkiem. W ogóle, pod tym względem, cała nasza cywilizacja – nie tylko zachodnia – popadła w jakiś ślepy zaułek. Kulturowo od dziecka jesteśmy już ustawiani do sukcesu, do osiągnięć, do zwycięstwa, ale nigdy do porażki, a kiedy porażka ma miejsce, wtedy rozpada się cały świat.
Dajmy dzieciom święty spokój. Uczelnie – dajcie Juniorowi święty spokój. Chłopak ma jeszcze czas i nie musi trafić do NBA w wieku 15 lat, jako „najmłodszy zawodnik w historii” („naj” – coś co Ameryka po prostu uwielbia).
Łapy precz od dzieciństwa.
BJ
Photo by Daniel Kulinski – http://bit.ly/1AxzfpK