Coś Wam opowiem. To będzie historia o tym, co mnie wkurza w dzisiejszym marketingu. Choć jak się nad tym zastanawiam, to może raczej chodzi o kiepski marketing, tworzony przez chyba przypadkowych ludzi. Sami oceńcie. Jeśli macie podobnie, to napiszcie.
Zacznę od materiału, żywcem wziętego z dwóch ogłoszeń reklamujących szkolenia. Nie jest ważne skąd te fragmenty pochodzą i kto je napisał. Ważne jest to, co one obrazują – „ogólno-zachodnioświatową” tendencję/trend do sprzedawania produktów i usług w konkretny sposób, który ja niestety uważam za taki, który zakłada, że ma do czynienia z ludźmi całkowicie nieświadomymi siebie i mającymi dość ograniczone postrzeganie rzeczywistości – krótko mówiąc z idiotami.
Kluczowe słowa komunikacyjne nadające charakter pogrubiam, a nieistotne elementy pomijam (taka autorytarna edycja w celu skupienia się na sednie). Zerknijcie sami.
Czy wiesz dlaczego Inteligencja Emocjonalna jest aż tak ważna aby odnosić sukcesy w życiu? (1)
Jeśli:
(…)
– twoje samopoczucie zależało od zewnętrznych czynników (2)
– nie zdawałeś sobie sprawy czym są naprawdę myśli i emocje (3)
– Chcesz w końcu nauczyć się zarządzać swoimi emocjami tak aby przestały cię sabotować ,a stały się twoimi sprzymierzeńcami.
W ciągu 2 godz warsztatów zrobisz kilka ćwiczeń podczas których (4)
• przećwiczysz wpływanie na swoje myśli tak aby dobrze się czuć (5)
• poznasz czym są kryteria wejścia do emocji takich jak gniew, lęk i poczucie winy
(…)
• Doświadczysz jak w kilka sekund możesz zmienić nastawienie do osób których nie lubiłeś
(…)
FRAGMENT NR 2
(…) szkolenie z serii UP YOUR GAME. (6)
TIME OF YOUR LIFE
jeżeli zależy Tobie na tym aby dobrze wykorzystać swoje jedno życie (7), żeby mieć dostatecznie dużo czasu na to co kochasz i żeby jakość Twojego życia była na zadowalająco wysokim dla Ciebie poziomie podejmij decyzję i weź udział w szkoleniu! Szkoleniu, które da Tobie możliwość wzniesienia się o kilka poziomów wyżej. Daj sobie szanse i dołącz już dziś bo każdy Twój dzień ma znaczenie.
ilość miejsc ograniczona! (8),
Rozbiję to szybko na elementy, które działają na mnie irytująco. Punkty kolejno odnoszą się do poszczególnych części komunikatu.
(1) Pytanie na otwarcie. Technika znana i powszechnie używana, ale chyba już nieco przestarzała, a jednocześnie dająca czytelnikowi możliwość odpowiedzenia „tak, wiem” i zakończenia dyskusji i czytania dalej. Tym samym jednak technika irytująca, gdyż bardzo często twórcy komunikacji marketingowej zadają pytania tak trywialne, że aż żałosne. Na dodatek pojawia się kolejny, modny w dzisiejszych czasach temat – sukces. I już wiadomo, że nadawca gwarantuje, że jego propozycja zapewni sukces. Wszyscy mamy żądzę sukcesu – naprawdę? Nie ma innych rzeczy, na których się skupiamy?
(2) Zgadzam się, że nasze poczucie zależy również od czynników zewnętrznych, ale to wytłuszczone przeze mnie słowo jest tylko elementem rzeczywistości i śmiem twierdzić, że dość małym. Nasze samopoczucie zależy przede wszystkim od nas samych i pochodzi z wewnątrz, z naszej samooceny, widzenia świata i rozumienia tego, co się z nami dzieje. I o ile nie przeżywamy wydarzeń traumatycznych, które wytrącą każdego z równowagi, o tyle to głównie my jesteśmy źródłem naszego samopoczucia.
(3) Hura! Dowiem się wreszcie, czym są emocje, a czym myśli. No wręcz fantastycznie… Bez komentarza
(4) I wszystkie te rzeczy opisane powyżej osiągnę w ciągu 2 godzin warsztatów!!!! Wow!!! To będzie najszybszy rozwój osobisty świata. Ręce opadają… Ludzie przez całe życie pracują nad własnym rozwojem, emocjami, myślami, wszystkim tym, co się składa na złożoność człowieka, a tutaj 2 godziny i gotowe!!!
(5) Już po 2 godzinach będę wiedział, jak wpływać na swoje myśli, de facto bez rozumienia skąd one się biorą i z jakich skryptów relacji z obiektem się pojawiają i uruchamiają. Poznam fantastycznie szkoleniowo brzmiące i zaczerpnięte zapewne z ekonomii kryteria wejścia do super ważnych emocji [w ekonomii mówi się o kryteriach i barierach wejścia w rynek w sytuacji uruchamiania nowego biznesu], które budowały się we mnie przez całe moje życie z mniejszą bądź większą intensywnością. Na koniec wszystkiego zmienię negatywne nastawienie do niektórych ludzi. I wszystko to, zaznaczam, w 2 godziny!!! Krótko mówiąc, nie czekam ani minuty dłużej. Po takim wprowadzeniu kupuję szkolenie.
(6) Tutaj z kolei zaczynamy fragment szkolenia nr 2, gdzie nie można się obyć bez anglicyzmów. Żeby była jasność – nie jestem ich przeciwnikiem, jeśli mają dobre uzasadnienie. Sam lubię ich używać. Nie lubię jednak, gdy w komunikacji marketingowej używamy anglicyzmów po to, żeby zaimponować międzynarodowo brzmiącym hasłem. UP YOUR GAME? Co to w ogóle jest???
(7) No i to, co następuje później wręcz woła o niezmywalny czarny marker. Dowiaduję się w nim, że nie wykorzystuję swojego jednego życia w pełni [co to w ogóle znaczy???], i że dzięki temu szkoleniu na pewno zacznę to robić. Co więcej, mam gwarancję tego, że osiągnę kolejne „levele” [słowa level używam nie bez powodu, gdyż kojarzy mi się bezwzględnie z grami komputerowymi z mojego dzieciństwa; jednak ujęcie życia, jako zdobywanie kolejnych leveli jest wręcz żałosne] i zastanawiam się tylko jaki level jest ostatnim i jaka będzie nagroda? Mógłbym popuścić wodze fantazji, ale to z kolei byłoby bez sensu.
(8) Na koniec dowiaduję się, że każdy mój dzień ma znaczenie, i że zasługuję na to, żeby dać sobie szansę (jestem już na kolanach i chyba się nie podniosę z zachwytu). Rzeczywiście, jeśli rozmawiamy na głębokim poziomie interpersonalnym z drugą osobą, która tego nie rozumie, to te słowa nie muszą brzmieć trywialnie. Mimo ich prostoty niosą w sobie wiele znaczeń, ale nie w komunikacie marketingowym. A potem nieśmiertelna „liczba miejsc ograniczona” jako Call to Action. I jesteśmy w domu.
Oczywiście sprzedać szkolenia nie jest łatwo na dzisiejszym rynku. To jest harówka bez dwóch zdań. Jednak taki marketing chyba w tym nie pomoże. A może się mylę?
Szkolenia sprzedane, ludzie odmienieni i to już w 2 godziny. Reszta jest milczeniem.
BJ
photo by Jelle (http://bit.ly/1FpuMnA)
Creative Commons Licence (http://bit.ly/1mhaR6e)