Związki Partnerskie to nie przywilej lecz normalność…

  …i można tkwić w minionych czasach, być konserwatystą  i udawać, że społeczeństwo i jego jednostki się nie zmieniają i nie ewoluują i próbować stawiać tamę tym zmianom, jednak powoduje to kontynuację wykluczenia mniejszości ze społeczeństwa. Podobnie zresztą było chociażby z prawem kobiet do głosowania [to też był przywilej wyłącznie mężczyzn, lepszych jednostek predystynowanych do rozwoju społeczeństwa].
Małżeństwo (na pewno w rozumieniu rzymsko-katolickim) jest powołane do płodzenia i wychowywania potomstwa. Nie jest to jednak jedyny światopogląd obowiązujący w naszym kraju. Małżeństwo ma wiele funkcji społecznych takich, jak zobowiązanie do opieki nad małżonkiem w wieku starczym, opieka w sytuacji choroby i idące za tym prawo do wglądu w dokumentację medyczną, wspólne gromadzenie dóbr i przez to dziedziczenie ich. Ponadto ustabilizowana sytuacja relacyjna w związkach [a problem z legalizacją związków partnerskich wpływa na ich destabilizację emocjonalną] wpływa korzystnie na funkcjonowanie jednostki w społeczeństwie we wszystkich obszarach. Wpływa również na długowieczność, zdrowie, samopoczucie, itp. długofalowo obniżając koszty społeczne na przykład opieki medycznej.
W przypadkach podanych powyżej można podstawić sobie słowa partnerstwo/związek partnerski/konkubinat, czy cokolwiek innego. Ich funkcje i wpływ na życie społeczne pozostają bez zmian.
Poniżej przedstawiam przykład postrzegania związków konkubenckich, czyli partnerskich przez młodą grupę naszego społeczeństwa. Fakt, że uważają tak ludzie młodzi świadczy o dziejącej się zmianie pokoleniowej, której nie można nie zauważyć. (źródło GUS)
„Co druga osoba z ankietowanych uważa,  że można akceptować trwanie w związku konkubenckim bez zamiaru zawarcia małżeństwa. Około jedna czwarta jest przeciwna i tyle samo nie ma zdania. Największe przyzwolenie dla takich związków występuje wśród osób  w wieku 20−29 lat, z wykształceniem średnim lub wyższym, w dużych miastach i nie żyjących w małżeństwie. Wśród osób mieszkających na wsi, o niższym poziomie wykształcenia oraz w grupie osób starszych relatywnie więcej  jest tych, którzy nie mają zdania w tej sprawie.”
Teraz nieco danych:
– liczba zawartych małżeństw w 2010 – 228,3 tys. – spadek o 9% w stosunku do 2009 roku
– liczba rozwodów w 2010 roku – 61,3 tys. (27%) – taka liczba małżeństw rozpada się co roku
a teraz kolejny cytat z GUS-u
„Systematyczne zmniejszanie się liczby nowo zawieranych związków, idące w parze ze wzrostem liczby małżeństw rozpadających się, prowadziło w konsekwencji do postępującego ubytku istniejących par małżeńskich. W 2006 r. liczba związków rozwiązanych przekroczyła o 13,3 tys. liczbę nowo zawartych małżeństw. „
Idąc prezentowanym przez niektórych tokiem myślenia, że jakoby głównym obowiązkiem i powołaniem małżeństwa jest posiadanie dzieci i zakładanie rodzin, wszystkim małżeństwom, które dokonały rozwodu lub żyją ze świadomą decyzją o tym, że nie będą miały dzieci należałoby cofnąć wszystkie przyznane przywileje i żądać zadośćuczynienia dla skarbu Państwa o finansowe i niefinansowe korzyści uzyskane przez cały okres bezdzietności. Dlaczego? Ano dlatego, że zamiast stworzyć RODZINĘ, stworzyły rodziny rozbite, których koszty społeczne są bardzo wysokie (mam tu na myśli koszty ponoszone na przykład przez MOPS, CIK, itp.). Należy cofnąć również ulgi podatkowe i żądać ich zwrotu. Dlaczego nikt tego nie robi?
Jest coraz więcej małżeństw, które nie decydują się na dzieci i robią to świadomie. Co w takim przypadku? Dać im maksymalnie 3, 5, 10 lat i jeśli po tym terminie nie spłodzą potomka, to ściągnąć z nich wszystkie uzyskane przez te lata przywileje? Może egzekucją komorniczą?
Pojęcie związków partnerskich nie dotyczy wyłącznie par homoseksualnych lecz również par heteroseksualnych. Tak też postrzega to na przykład GUS. Związki partnerskie to również konkubinaty.
„Struktura osób tworzących związki partnerskie daje podstawę do postawienia tezy, ze związki te w naszym kraju są w równej mierze  traktowane jako forma współżycia przez ludzi młodych, jak i − uznawane za stosowną formę pozostawania z partnerem lub też z partnerem  i dziećmi po okresie nieudanego wcześniejszego związku – przez pokolenie średnie i starsze”
Z danych GUS wynika również, że 20% dzieci rodzi się poza związkami małżeńskimi. Co zrobić więc z tą grupą? Ta grupa istnieje i wychowuje się albo w rodzinach rozbitych, albo w związkach partnerskich. Dlaczego wykluczać te 20% ludzi? Dlaczego nie dać im elementów, które mają wpływ na normalizowanie życia, a nie na uprzywilejowywanie? Dziecko z małżeństwa i z poza małżeństwa jest ‚cacy’, bo chodzi o przyszłość narodu, ale sam związek partnerski już jest ‚be’, bo się nie mieści ideologicznie w planie?
Nadanie rzekomych przywilejów małżeńskich związkom to nie przywilej, lecz normalność, bo dlaczego para będąca ze sobą 15 lat i budująca wspólny majątek i przyszłość nie może dziedziczyć własności w przypadku śmierci jednego z nich? I dlaczego ta osoba nie może pochować partnera? I dlaczego, jeśli takie dziedziczenie może zostać usankcjonowane dodatkową umową notarialną, za którą płaci się niemałe pieniądze (czego małżeństwo robić nie musi), to od takiego spadku muszą odprowadzić podatek? To jest ten brak przywilejów? To jest patologia i brak równości, a nie brak przywilejów.
Pary homoseksualne nie spełniają rzeczywiście warunku naturalnego rozrodu. Jest to oczywiste. Nie mogą płodzić dzieci naturalnie. Mogą je natomiast płodzić dzięki współczesnej medycynie, surogatkom, itp. Jest to możliwe i praktykowane, czy się to podoba czy nie. Jeśli te pary wykluczamy, to wykluczmy również pary mające dzieci z in-vitro, bo jest to pozaustrojowe i niedopuszczalne. Czy małżeństwo mające dziecko z in-vitro jest jeszcze małżeństwem akceptowalnym, czy już nie? I czy tworzy rodzinę mimo in-vitro, czy nie?
Co do wychowania dzieci przez związki partnerskie, czy to homoseksualne, czy nie, to osoby się wypowiadające popełniają wielokrotnie błąd logiczny mówiąc, że nie są one zdolne do wychowania dzieci. Zdolność do wychowania nie wypływa z płciowości, lecz osobowości i człowieczeństwa i wszystkiego tego, co jest w człowieku obok płciowości. Próby wprowadzania pojęcia, że wszystkie osoby powszechnie nie uznawane jako ‚godne’ w obowiązującym systemie moralno-prawnym nie mają zdolności do wychowywania dzieci uznaję za wybitnie niebezpieczne społecznie.
Równie częste twierdzenie, że jakoby związki partnerskie miały na widoku wyłącznie zapewnienie sobie doraźnego komfortu w przeciwieństwie do małżeństwa biorącego na siebie ciężar ciągłości pokoleniowej jest wyłącznie subiektywną oceną, na dodatek pejoratywną i wartościującą. Na ile taka ocena wypływa z faktów i danych?
Pomijam, że ludzie mogą żyć tak jak im się podoba, nawet jeśli jest to doraźny komfort, i nic komukolwiek do tego. Jednak ocena, że związek partnerski ma na celu wyłącznie komfort jest niedopuszczalna. Istnieją przecież również takie cele, jak: budowanie wspólnej przyszłości, budowanie bliskości, budowanie stabilności i równości praw, również budowanie rodziny, bo rodzina, w moim rozumieniu zaczyna się od liczby =2, nie od >2. Pojęcie rodziny jako związku męża i żony posiadającego dzieci to definicja wynikająca z Katechizmu, a nie każdy katechizm wyznaje i w niego wierzy.
Nie widzę niczego dobrego w presji społecznej na to, żeby młodzi ludzie się żenili i płodzili dzieci ku chwale potomności i utrzymania ZUSopotwora. Nie widzę niczego dobrego w jakiejkolwiek presji. Chcę dać takie same prawa wszystkim związkom, bo nie widzę między nimi żadnej różnicy. Rzeczywiście ludzie mogą nie mieć potrzeby się pobierać, ale jeśli robią to tylko dla przywilejów to jaki jest to związek i na czym się opiera? Ludzie prawdziwie pobierają się nie dla przywilejów, lecz z miłości. Podobnie mogą zawierać związki partnerskie.
Do małżeństwa nie należy zachęcać bo każdy musi taką decyzję podjąć świadomie. Do rozrodu? Owszem, bo jest to w interesie państwa, jeśli mieć na myśli przyszłość społeczeństwa, ale patrzenie na związki wyłącznie pod kątem rozrodu jest wybitnie wąskim spojrzeniem na życie pomijającym wszelkie inne aspekty funkcjonowania jednostki i par w społeczeństwie.

Dodaj komentarz